Skończyłem trzeci sezon ”GLOW” i kończyłem go z mieszanymi uczuciami, ponieważ pierwsze dwa pochłonąłem szybko. Bardzo szybko. Z tym ostatnim... nie chcę pisać, że się męczyłem, ale nie złapałem bliższego kontaktu jak z poprzednimi, przez co i z oglądaniem mi się nie śpieszyło.
To nie jest zły sezon, co to to nie. To wciąż uroczy serial, przyjemny dla oka, ze świetną muzyką z lat osiemdziesiątych. Co prawda klimat tych lat jakby zmalał (a może to przyzwyczajenie), ale to nie tragedia. Wciąż otrzymuję miks nastrojów i w jednej scenie śmieję się do ekranu, a w następnej w oczach występuje mi nadmierna potliwość. Twórcy nadal przemycają istotne (zarówno wtedy jak i obecnie) tematy jak prawa kobiet czy prześladowanie środowisk LGBT, ale brakuje mi w tym wszystkim spójności. Poszczególne odcinki czy sceny w nich sprawiają wrażenie jakby ktoś realizował twórcze wizje autorów, ale nikt nie pomyślał jak te wizje posklejać w jednolitą całość. Strasznie wytrącało mnie to z rytmu podczas oglądania, przez co nie mogłem zaangażować się w ten trzeci sezon, tak jak to miało miejsce przy dwóch pierwszych. Często też łapałem się na tym, że emocje, które odczuwam nie wynikają bezpośrednio z momentu w serialu, a z umiejętnie wpasowanej muzyki. Wolałbym, żeby było odwrotnie i żeby to dana scena była daniem głównym, a muzyka jedynie dodatkiem podbijającym smak. Oczywiście tak skonstruowanych scen w trzecim sezonie ”GLOW” nie brakuje, ale w moim odczuciu jest ich mniej niż w poprzednich. Na szczęście Alison Brie jest wciąż świetna w roli Ruth. Jak zwykle dobrze wypada Betty Gilpin. Brakuje mi Marca Marona, który dostał mniej czasu na ekranie, ale na osłodę autorzy postawili rozwinąć bardziej postać granej przez Gayle Rankin Sheili, która według mnie jest ukrytym diamentem tego serialu. A może przyczajony tygrysem? Albo ukrytym smokiem? Ale bardziej diamentem.
Mimo spadku formy polecam trzeci sezon ”GLOW” licząc, że jeśli będzie czwarty to twórcy odbiją się i wrócą do poziomu z pierwszych dwóch. Natomiast jeśli to równia pochyła to lepiej niech nie kontynuują. Do trzech razy sztuka.