Po sześciu sezonach przyszło mi pożegnać się z bohaterami serialu ”Silicon Valley” i stworzoną przez nich firmą - Pied Piper. Nie było to najweselsze pożegnanie, ale wszystko co dobre szybko się kończy.
Oczywiście można zadać pytanie czy sześć sezonów to faktycznie „szybko”, ale biorąc pod uwagę długość odcinków (średnio 25 minut), ich ilość w sezonie (7 do 10), a przede wszystkim inteligencję serialu, jego humor i świetnych bohaterów to obstaję przy swoim.
”Dolina krzemowa” z miejsca stała się jednym z moich ulubionych seriali (dzięki, HBO) z kilku powodów. Po pierwsze to serial nisko kłaniający się fanom technologii (tudzież geekom, nerdom, czy jak tam ich zwą), a nie będę ukrywać, że jestem taką osobą. Osoby śledzące technologiczne nowinki, start-upy będą mieć tonę frajdy ze wszystkich smaków i smaczków serwowanych przez serial. „Normalni użytkownicy” będą mieć jej niewiele mniej więc spokojnie można oglądać z nimi.
Po drugie twórcy potrafią ładnie pojechać po gigantach technologicznych, czasami waląc bezpośrednio i bez skrępowania, a czasami wplatając insynuacje gdzieś w tło licząc, że bystry widz dostrzeże puszczone w jego kierunku oko.
Po trzecie humor, który z jednej strony jest bardzo inteligentny, celnie puentujący technologiczne bańki i świat oparty o nie, z drugiej natomiast zahaczający o absurd i abstrakcję.
Po czwarte bohaterowie serialu pełni wad i słabości. Czasem aż chce im się współczuć, innym razem nie sposób nie uśmiechnąć się patrząc na ich potknięcia. Duża w tym zasługa aktorów, którzy bezbłędnie wcielają się w swoje role dość często improwizując ekranowe kwestie. Język potrafi być pikantny, a pikantność jak wiadomo dodaje smaku potrawie.
Po piąte serial nie spoczywa na laurach i nie staje się leniwie napisany przez wszystkie sześć sezonów. Takie podejście zabiło dla mnie ”The Big Bang Theory”, które w pewnym momencie stało się odgrzewanym kotletem, bazując wciąż na tym samym szablonie i wtórnych gagach. W ”Silicon Valley” nie odczułem tego ani razu z przyjemnością konsumując to co zostało mi podane na ekranie.
”Dolina krzemowa” pozostawia pustkę w moim sercu. Może nie jakąś wielką, ot pusteczkę małą taką, ale nie ukrywam, że będę tęsknił za jej bohaterami (tak wiem, że mogę sobie włączyć od początku). Na pewno nie pomogło zakończenie, które mimo, iż cudowne to pozostawiło słodko-gorzki posmak w ustach.
I proszę, niech ktoś wprowadzi w życie wizję internetu, którą chciał wprowadzić Pied Piper. Bardzo proszę!