Co jakiś czas zastanawiam się, czym jest sztuka, co ją definiuje, jak ją określać? Czasami moje zastawianie, tak jak zaczęło się w głowie, tak się w niej kończy. Od czasu do czasu przeradza się w długie dyskusje z Agatą.
Plusem tych dyskusji jest to, że przestałem starać się zamknąć sztukę w jakichś określonych ramach. Co więcej, uznałem, że powinna być ona wolna, nieskrępowana, pełna ekspresji i innych przymiotników określających swobodę. Udało mi się też w miarę doprecyzować, czym jest dla mnie.
Zerknijcie na poniższe zdjęcie. Zrobiłem je ponad 20 lat temu, kiedy pomyślałem, że chciałbym zostać fotografem. Wybaczcie jakość jak ze starego telefonu komórkowego, ale aparaty cyfrowe 20 lat temu były… sami widzicie, jakie były, jeśli chodzi o jakość.
W zasadzie wszystko, co można było zrobić źle, zrobiłem. Trudno się dziwić. Była pierwsza w nocy, było zimno, byliśmy na wycieczce rowerowej. Zobaczyłem podświetlony kościół i uznałem, że jest przepiękny. Wyciągnąłem aparat i nacisnąłem spust migawki, radując się w duchu, że oto rozpoczęła się moja kariera fotografa. Moje „dzieło” oczywiście przeszło bez echa, ale za to komentarze, jakie otrzymałem, te pomocne, pchnęły mnie w dobrym kierunku. A jeśli nie dobrym to przynajmniej lepszym ;) Przede wszystkim jednak uświadomiłem sobie, że jeśli chcę zrobić coś dobrze, to muszę się na tym skupić.
Powyższym chciałem zobrazować pewien problem, który bardzo mnie boli w obecnej sztuce, polegający na robieniu bylejakości bez zaangażowania i ubieraniu tego w piękne opakowanie zrobione z marketingowych frazesów. Nie chodzi mi o samą technikę. Tak jak pisałem we wstępie, sztuka powinna być wolna i swobodna, a artysta mieć dowolność wyboru formy przekazu. Jednakowoż powinna zawierać dwa kluczowe dla mnie elementy.
Umiejętności
Bez umiejętności, bez znajomości techniki, bez ich podstaw ciężko zrobić coś dobrego. Przykład pokazałem powyżej — zdjęcie wyglądające jakby zostało wykonane przypadkiem i tak też wyglądające.
Znajomość podstaw pozwala nie tylko świadomie łamać przyjęte zasady, ale też radzić sobie w trudnych sytuacjach, kiedy to niekoniecznie sprzęt jest problemem. Pozwala wybić się ponad przeciętność całej reszty twórców, których ograniczają własne narzędzia lub umiejętności. W końcu nie sztuką jest coś zrobić, sztuką jest zrobić coś wybitnie. Nie bez powodu używamy tego słowa, aby określić czyjś kunszt w dowolnej dziedzinie.
Serce
Wydawać się to może banalne, ale bez włożenia serca w to, co się robi, nie powstanie nic lepszego niż dobre. Tworząc, zostawiamy w swoim dziele, a przynajmniej powinniśmy, cząstkę siebie. Prace artystów nie tylko odzwierciedlają ich wyobraźnię i spojrzenie na świat, ale też towarzyszące im emocje. Sztuka bez nich jest jedynie rzemiosłem. To kolejny element, który pozwala wybić się ponad tych dobrych i dołączyć do grona wybitnych.
Sztuka, którą cenię, zawiera w sobie te dwa powyższe składniki. Dzięki niej prace artystów zawierają uniwersalny język, który działa na każdego. Nie potrzebuję być fotografem przyrody, aby zachwycić się przepięknym pejzażem, którego wykonanie zajęło autorowi dwa tygodnie, spędzone na pobudkach o trzeciej w nocy i wielogodzinnemu wyczekiwaniu odpowiedniego światła i klimatu. Nie muszę być piosenkarzem, by być poruszonym przez piosenkę, której słów nawet nie rozumiem, ponieważ nie znam języka, ale czuję w wykonaniu emocję artysty. Nie muszę czytać opisów prac, które oglądam, bo te wybitne mówią do mnie odczuciami twórcy. Osobiście zresztą unikam wystaw, które na wstępie witają mnie wypracowaniem o tym, co za chwilę obejrzę i co poczuję. Z przyjemnością przeczytam, co kierowało autorem i jaki był jego proces twórczy, ale dopiero wtedy, gdy już wszystko obejrzę i zrozumiem, lub nie, jego intencje.
Tak, nie uważam, że muszę w pełni rozszyfrować, co autor ma na myśli, ludzka wyobraźnia jest przecież tak bardzo niesamowita w swoich kreacjach. Chciałbym jednak taką wystawę, pomimo niezrozumienia, oglądać z zaciekawieniem. Widziałem już tyle prac, które wyglądały na zrobione tylko dlatego, że trzeba było je zrobić. Niektóre wręcz były dla mnie obraźliwe, przez brak poszanowania czasu widza, ale za to niewątpliwie wybijały się świetną otoczką marketingową wokół nich.
Prawdziwa sztuka zaciekawia, przyciąga i porusza. Gdy tworzona jest z przekonaniem, sercem, oddaniem i poświęceniem trafia do każdego. W różnym stopniu, z różną siłą, ale ją czuć. Wyzwala emocje, powoduje w środku nas odruchy i nie są to odruchy wymiotne. Jestem szczęśliwy, gdy mogę z nią obcować i chylę czoła przed wszystkimi artystami, którzy potrafią zostawić w swoich pracach cząstkę siebie, zawrzeć w nich te wszystkie emocje, które nimi powodowały podczas procesu twórczego.
Natomiast jeśli chodzi o mnie i moją fotografię, choć jest dużo lepiej niż 20 lat temu, to nie uważam się za artystę. Ja, po prostu, nadal łapię tylko momenty. Czasami ktoś mi je pozwoli złapać, czasami bezczelnie zrobię to bez pozwolenia i ze średnim skutkiem. Chyba, jak przystało na introwertyka, za bardzo trzymam swoje emocje w ryzach, by zostać artystą.
Może to i lepiej.