I rację mają Ci, którzy tak powiadają. Do pewnego stopnia przynajmniej, ponieważ czasem faktycznie lepiej jest zmilczeć. Gdy rzecz dotyczy znajomości z drugim człowiekiem dłuższe milczenie owszem staje się złotem, ale głupców.
Nie wyobrażam sobie znajomości, nie wspominając już o przyjaźni, bez rozmów. Tych na żywo, i tych wirtualnych. Nie chodzi nawet o to, by codziennie toczyć kilkugodzinne rozważania o obrotach ciał niebieskich (lub jakichkolwiek ciałach lub obrotach) do snu, wszak co za dużo to niezdrowo. Jednak gdy nie dorzuca się do ognia to ognisko gaśnie. W ludzkich relacjach takim dorzucaniem jest kontakt i rozmowa inicjowana przez obie strony.
Jest to niby oczywista oczywistość, ale jak z przerażeniem odkrywam, w praktyce najlepsza relacja to taka, gdy jedna strona inicjuje kontakt, a druga nie. Chyba, że akurat zbliżają się święta lub urodziny i trzeba zasięgnąć porady co będzie dobrym prezentem. Wtedy nagle kontakty ożywają. Na chwilę. Może po prostu źle trafiam ze znajomościami, a może po prostu, stosując motto make life easier moje znajomości uznały, że wygodniej jest „braść” zamiast „dawaść”.
Trochę to smutne, ale dzięki temu, że nie mam z kim pogadać mogę popełniać takie rzeczy jak ten tekst ;)