With every stab wound and exhale, I promised myself
That I would never lose my youthful fears of grown up men
I’m scarred with cruel intentions
I thought of another the whole time
Who would have never stared me like that
See, he saw me as a human
This one thinks I'm a slaughterhouse
Po trzech latach (dwóch, jeśli wziąć pod uwagę soundtrack do pewnej gry) Daughter powraca z kolejnym, godnym uwagi albumem. Cały dowcip polega jednak na tym, że nie jest to ich kolejne wydawnictwo.
”Ex:Re” to solowy projekt Eleny Tonry - wokalistki Daughter. Jest on, ten album, swoistą odtrutką po rozpadzie jej związku. Zawiodą się jednak Ci, którzy oczekują rzucania talerzami, wykrzykiwania „fak ju” co drugie zdanie, czy wskazywania palcem winnych. Dla wokalistki ten projekt to katharsis, próba zamknięcia bolesnego etapu w życiu. To oczyszczające spojrzenie w głąb siebie, w odczuwane emocje towarzyszące rozstaniu, w pojawiające się wtedy myśli. Spojrzenie bardzo subtelne, szczere i pełne melancholii. Łagodny wokal Tonry łączący się z zapętlonym, delikatnym brzmieniem gitary lub fortepianu oraz perkusji uspokaja i skłania ku refleksji, a finezyjnie wplecione ciche pobrzmiewania dodatkowych instrumentów nadają płycie bardzo intymny charakter, podkreślając jednocześnie emocje wokalistki. Cały album zresztą jest bardzo oszczędny w środkach przekazu, jeszcze bardziej niż ma to miejsce u „Córki”. Z jednej strony pokazuje to jak bardzo osobistym projektem jest Ex:Re dla Eleny, a z drugiej jak bardzo subtelna jest różnica między nim, a Daughter.
Solowy debiut Eleny Tonry to płyta, której posłuchać trzeba. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. To piękna, osobista i szczera płyta. Zastanawia mnie jednak coś innego. Czy Ex:Re nadal będzie tworzyć w „daughterowskim” stylu? Czy Tonra potrafi zadbać o to, by uwolnić się od brzmienia Daughter? Kolejny solowy album powinien odpowiedzieć na te pytania, o ile nadejdzie. Na co bardzo liczę, chociaż wolałbym, by wynikał z radośniejszych chwil z życia wokalistki.