Ostatnią styczność z serią ”Call of Duty” miałem dziesięć lat temu gdy ukazała się druga część ”Modern Warfare”. Pamiętam jak przez mgłę emocje towarzyszące tamtej kampanii. Dynamicznej, brutalnej (sławetny terrorystyczny atak na rosyjskie lotnisko), krótkiej, acz trzymającej w napięciu. Potem kolejne wydania już mnie do siebie nie przyciągnęły. Może przez kierunek, które obrały, a może przez to, że stałem się fanem ”Battlefielda”, w którego kolejne odsłony gram do dziś.
Tymczasem nowy ”Modern Warfare” jest dobry. Bardzo dobry nawet. Kampania, którą właśnie skończyłem zapewnia kilka godzin świetnej zabawy. Jest napisana z rozmachem, nie stroni od brutalności, potrafi chwycić za serce dzięki dobrze wykreowanym postaciom pierwszoplanowym (oczywiście z nieśmiertelnym kapitanem Price). A to wcale nie jest takie łatwe tak napisać scenariusz by gracz, który wciela się podczas rozgrywki w kilka różnych postaci nawiązywał z nimi więź. Tutaj, w moim odczuciu, się to udało. Może nie jest to ogromne przywiązanie ale działa na tyle, by zapewnić jeszcze większą imersję z dziejącymi się wydarzeniami.
Oprawa graficzna i dźwięk w tej grze to klasa sama w sobie. Nawet na PS4 gra wygląda bardzo dobrze. Ścieżka dźwiękowa buduje nastrój, a brzmienie broni, pojazdów, wybuchów zrealizowane jest perfekcyjnie. Filmowe wstawki są wręcz fotorealistyczne. Patrząc na streamy w 4K z mocnych PC-tów rozgrywka bardziej przypomina film. Niezależnie czy z noktowizorem na oczach oczyszczałem kolejne piętra z „bardzozłychpanów“, czy broniłem pustynnej wioski przed oddziałami Rosjan czułem zaangażowanie w to co robię. Sposób podania mi rozgrywki sprawiał, że wczuwałem się w swoją postać i nie chciałem zginąć pomimo, że wiedziałem, że za chwilę mogę ponowić nieudaną próbę. Chciałem być perfekcyjny, tak ja perfekcyjne potrafią być jednostki specjalne, którymi przecież byłem. Albo aspirowałem do bycia.
Multiplayer również jest bardzo udany. To nadal dynamiczna rozgrywka jakże różniąca się od „Battlefielda”, ale Twórcy ją trochę uspokoili. Nie ma już biegania i strzelania jak to zapamiętałem z grania online te naście lat temu. Mapy stały się większe, bardziej rozbudowane w pionie i trzeba mieć oczy dookoła głowy, by nie dać się ustrzelić. Mam wrażenie, że aktualnie im więcej się biega tym szybciej się ginie. Spokój, metodyczność w przemieszczaniu się i czujność jest kluczowa by przeżyć i by kogoś ustrzelić. Oczywiście to nadal, na szczęście, nie jest „Battlefield”. To chyba najlepsze z obu gier chociaż wiadomo, że nie każdemu się taki model rozgrywki spodoba. Mi podoba się jak najbardziej.
Infinity Ward zadbał też o odpowiedni arsenał do zabawy w wojnę. Jest tego naprawdę dużo, począwszy od samych broni, poprzez ulepszenia (broni jak i postaci), a kończąc na kosmetycznych dodatkach. Jest w czym wybierać, jest w czym eksperymentować. Tworzenie własnego rynsztunku to zabawa sama w sobie.
Nowy ”Modern Warfare” to bardzo udana premiera, w którą zagrywam się od tygodnia i absolutnie mi się nie nudzi. Odstawiłem inne gry, a to dobra rekomendacja. Sama kampania jest moim skromnym zdaniem warta tego, by nowego CoDa zakupić. Gra online daje wiele frajdy i widać, że dopracowano ten element nie chcąc powielać błędu „Battlefielda V”. Na coraz dłuższe wieczory jest to tytuł jak znalazł (jeśli oczywiście lubi się ten typ gier). Nie jest to oczywiście gra pozbawiona wad i słuchając opinii wyrażanych przez zagorzałych fanów serii mogę stwierdzić, że developer będzie miał jeszcze co robić. Nie mniej jednak dla takiego casuala obecny stan gry jest do przełknięcia. Pozostaje teraz tylko kwestia jak wydawca zamierza rozwijać grę o dodatkową zawartość. Ale na to przyjdzie jeszcze poczekać.